poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Nieświęta

Witam was kochane w poniedziałek wielkanocny Roku Pańskiego 2020. Nie ma się co oszukiwać, świąt w tym roku nie ma. Normalnie, byłabym teraz na wsi u rodziny. Wczoraj odwiedziłabym jednych dziadków, dzisiaj drugich, a tak siedzę na łóżku i, mimo że nic dla was nie mam, a na życzenia już za późno, piszę, bo zwariuję, a raczej zwariuję jeszcze bardziej. Nie ma palm, nie ma pisanek. Jeszcze zanim się rozkręcę, dziękuję wam za wszystkie komentarze pod ostatnim postem, tak miło mi się zrobiło. Lpsfoto pytałaś mnie o sposób, w jaki zrobiłam te zdjęcia. Cóż, sekretem jest jest szklany stół, a kluczem to nieskazitelnej czerni ostre światło.

Ostatnio mam straszną potrzebę na wyroby ludowe. Pewnie nie zdziwi was fakt, że znowu zasypię was swoimi robótkami. Nad tą spędziłam 11 godzin. Jak zawsze nie obyło się bez telewizora w tle. Widziałam Shreka, Młodych Gniewnych, a chyba najgorszy był maraton Family Guya na comedy central do drugiej w nocy. Mam kryzys wieku średniego. Przejdźmy do sedna, przejdźmy do sedna. Tym razem zrobiłam wielkanocnego pająka. Trzyletnia słoma, nici i bibuła.

Pająki robione były na wsiach z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy, a nawet na wesele czy chrzest. Wieszane na środku domu, przynosiły szczęście i dobrobyt gospodarzom. Ich pochodzenie nie jest do końca wyjaśnione. Przypuszczenia dotyczące ich genezy sięgają od symboliki magicznej do kościelnych żyrandoli, które chłopi widzieli w świątyniach. Co ciekawe, co rok palono je, aby zrobić miejsca nowym. Kliknijcie, będą zdjęcia wielkanocnego roostera, huśtającego się na pająku.