środa, 30 grudnia 2020

Unboxing vol. 4


Witam wszystkich w kolejnym odcinku na blogu - formie, która odeszła do lamusa zanim założyłam swojego w 2015. Lecz nie będziemy się tym dzisiaj przejmować, albowiem kupiłam całe 4 pet shopy! Razem z Nestiv zamówiłyśmy ich łącznie 7 przez vinted, żeby każda z nas zaoszczędziła na kosztach wysyłki i tak zwanej ochronie kupujących. Zamierzałam pokazać wam je po raz pierwszy właśnie w tym poście, ale w Boże Narodzenie nagle natchnęło mnie żeby popstrykać im zdjęcia na choince. Także jedyne co udało mi się zachować do teraz to imiona i charaktery (a raczej ich brak). Zaczynamy.

piątek, 25 grudnia 2020

niedziela, 20 grudnia 2020

piątek, 11 grudnia 2020

Pozdrowienia ze słonecznych Rowów

Czy ktoś spodziewałby się tak ostygłego tematu? Mówi się, kuć póki gorące, a ja zwlekam pół roku. Odwróćmy narrację i powiedzmy sobie, że ten post ma etykietę reserva. Już lepiej, zaczynamy. Nie oczekiwałam, że tego lata znajdę się poza granicami województwa, a już na pewno nie, że miałabym wyjechać na tak zwane wakacje. W ten sposób spędziłam bity miesiąc. Czasem trochę kręciłam się po mieście, a i jeździłam na próby, bo przecież należałam jeszcze do zespołu. Ciężko określić czym i kiedy dokładnie się zajmowałam, bo granica między wakacjami a szkołą była - w tym znamiennym roku - tak rozmyta, że od maja do sierpnia wszystko w mojej głowie to jednolita masa czasu wolnego.


niedziela, 22 listopada 2020

sobota, 21 listopada 2020

Meet Bubbles


Można by to nazwać kilka tragikomicznych zdjęć na trawie vol. 2. Nawet zrobione w tym samym miejscu. Nie jestem z nich szczególnie zadowolona, ale czemu miałabym ich tu nie wrzucić. Szkoda zmarznięcia. Poznajcie Bubblesa, mojego nowego świnka morskiego figurującego jako 288. pet shop.

poniedziałek, 16 listopada 2020

Między witowskim a campbellem


Wiadomo, że wszyscy siedzimy siedzimy na zdalnym, nie wiadomo tylko, na jak długo. Tytuł miał brzmieć między biologią a chemią, ale uznałam, że zabawię się w taki inside joke i dam nazwy najpopularniejszego zbioru zadań i podręcznika z biologii. Tak więc między witowskim a campbellem, a pewnie inną dowolną lekcją (dla mnie wszystkie lekcje oprócz biologii, chemii, matematyki i polskiego to biologia i chemia) wyszłam na dwór, bo świeciło słońce, ale przykrywała je lekka warstwa chmurek, dzięki czemu światło po prostu nie było ostre.

sobota, 14 listopada 2020

Wszystkich Świętych Roku Pańskiego 2020

Powiedzmy, że będzie to niekanoniczny odcinek. Niedawno mówiłam, że żałuję, że nie mogliśmy w tym roku obchodzić dnia zmarłych. Zrekompensowałam to chociaż po części i pojechałam z rodziną na cmentarze tydzień temu.


środa, 11 listopada 2020

5 urodziny

a jednak każda z nas zostawiła tu cząstkę siebie. Nawet spory kawał. Godziny przelane na pisanie, robienie zdjęć, potem obróbkę tych zdjęć, rozkimy. Mija dziś piąty rok i stoję przed wami z kolejnym, sto sześćdziesiątym postem z nostalgią spoglądając na listę po waszej prawej stronie. 3, 32, 48... Coraz bardziej niepojęte staje się, że rzeczywiście, nieprzerwalnie od 2015 roku piszę do was, a może bardziej to, że wciąż tu zaglądacie. Co chcę powiedzieć, to że po prostu cieszę się, że znalazłam się w tym zakątku internetu z wami i, z niektórymi dłużej, z niektórymi krócej, wciąż mogę dzielić się zainteresowaniami, dla których klejem są te plastikowe pet shopy.

niedziela, 1 listopada 2020

Imbir i cytrusy

Rano zapukał w okno do nas listopad i zamanifestował swoją obecność rozlewając gęstą mgłę. Był na tyle łaskawy, żeby poczęstować mnie również katarem Mamy już południe i na szczęście słonko przejęło kontrolę na niebie. Zostały tylko rozmyte chmurki. Dlatego myślę, że tematyka zdjęć pasuje. W piątek po lekcjach zobaczyłam, że światło ładnie wpada do pokoju, więc złapałam za imbir, cytrynę, aparat i kilka pet shopów.

sobota, 31 października 2020

wtorek, 27 października 2020

Dlaczego kawaler babrze się w kompocie

Zwyczajne zdjęcia zwyczajnego dnia niezwyczajnych czasów. W porównaniu do ostatnich kilku tygodni jest ciepło, przez większą część dnia kochane sklepienie niebieskie nie daje się całkowicie zasłonić przez chmury. Wyszłam na spacer dookoła domu. Przyjmijcie dziś te proste zdjęcia wynikające bardziej z zachwytu nad momentem niż jakiegokolwiek planu. 

poniedziałek, 19 października 2020

Rocketship 27

Wybiła 8:20. Pijąc kawę i słuchając sorki od francuskiego, staram się zacząć pisać nową notkę. Co by tu wiele mówić, instagram za cholerę mi nie podchodzi. Może tylko ja mam takie odczucie, ale nie ma tam możliwości wykreowania hm niczego. Mogłabym krytykować bez końca. Nie ma po co. Wiecie o co chodzi. Pewnie jestem staroświecka, ale blog to blog i o wiele więcej przyjemności daje mi udzielanie się tutaj. Pomijając fakt, że jestem chyba ostatnim mohikaninem, wciąż będę wrzucać tu jakieś zdjęcia, dopóki sprawia mi to jakąś radochę, a sprawia, bo daje okazję zwolnić w tym wyścigu donikąd i przyjrzeć się chociażby przyrodzie zapadającej już w sen. Górnolotne słowa, jak na robienie zdjęć plastikowym figurkom, prawda? W ten sposób spędziłam wczoraj dwie godziny na spacerze.


sobota, 17 października 2020

niedziela, 11 października 2020

środa, 7 października 2020

piątek, 18 września 2020

poniedziałek, 7 września 2020

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

piątek, 21 sierpnia 2020

Jutlandia

Czas maryjkowego nieba to najlepszy moment, żeby spakować aparat, statyw, podręczną blendę, wziąć przyjaciółkę pod pachę, a następnie wsiąść do samochodu i wyjechać na wieś. Z własnego doświadczenia wiem, że taki wyjazd sześćdziesiąt kilometrów na południe może dać ten sam efekt nieprzymuszonej wolności, co ten trzysta kilometrów na południowy zachód. Nie tym razem Obidzo. Dziś pojedziemy na wpychane w ostatnich miesiącach do mainstreamu Roztocze. Moje ulubione miejsce na Ziemi. Nie do fancy hoteliku, a do dziadków.

niedziela, 9 sierpnia 2020

wtorek, 28 lipca 2020

Jak zrobić olej dziurawcowy

Zbierałam sobie wczoraj zioła na wsi i wróciłam z jakimiś trzydziestoma ugryzieniami komarów, ale co ważniejsze, także z całym koszykiem wierzbówki pod pachą. Kończy się na nią sezon i miałam prawdopodobnie ostatnią okazję na jej zdobycie w tym roku. Znam tylko jedno miejsce, w którym rośnie. Ciężko ją znaleźć, bo zdaje się być wybredna jeśli chodzi o zanieczyszczenie środowiska. Na szczęście moi dziadkowie mieszkają w takim zakamarku, że dzielą okolicę tylko z czterema innymi gospodarstwami, a wokół towarzyszą im tylko lasy, pola i Bóg wie gdzie prowadzące polne drogi.


Jednak, tak jak wskazuje tytuł, dziś zajmiemy się dziurawcem. Mega pospolita roślina, o nie małej ilości zastosowań. Na początek warto zaznaczyć, z jakimi efektami wiąże się jego stosowanie w zależności od postaci, w jakiej go przyjmujemy. Zwróćcie uwagę również na przeciwwskazania, które opiszę, bo skutki mogą być niezbyt przyjemne...

niedziela, 26 lipca 2020

Second hand story

Istnieją dwie możliwości. Albo hipis napisze długi tekst i nie wie jaki nadać tytuł, albo odwrotnie, napisze trzy-wyrazową nazwę i nie wydusi z siebie ani słowa więcej. a zdjęcia są zawsze. Dzisiaj mamy opcję numer dwa, więc spróbuję się rozgrzać. Na początek baardzo chcę wam podziękować za ilość wyświetleń w czerwcu. Dziewczyny, wyżej na podium był tylko lipiec 2017, najaktywniejszy czas blogosfery w ciągu mojego blogowania. Byłam w szoku ile razy dziennie odwiedzałyście studio i nie były to boty. Dzięki, dałyście mi mega motywację do dalszego wrzucania notek. Może wybaczycie mi ten wstęp bez fajerwerków, ale obiecuję, dzisiaj będą wybuchy, pościgi i mnóstwo pet shopów.


niedziela, 19 lipca 2020

Kilka farb

Od czterech miesięcy siedzę w tym samym miejscu. Wykonuję te same czynności. Wstaję rano, żebrzę o kawę od mojej siostry, zbieram się przez 3 godziny do zjedzenia śniadania i edytuję zdjęcia, które zrobiłam dzień wcześniej. Tytuł, opis, kategorie, tagi. W międzyczasie słucham ulubionego publicysty na youtube. Jak nie zapomnę, biorę leki, a potem znowu wychodzę i robię zdjęcia, a w sumie już ich nie robię, bo ilość przychodów od czerwca znacznie pozbawiła mnie zapału do jakiejkolwiek pracy. Zataczam kwarantannowe koło, bo tak jak w marcu, znowu jestem chora. i tak minął wieczór i poranek dnia sto trzydziestego drugiego.


Skoro nie mam żadnych wakacyjnych wojaży, którymi mogłabym się pochwalić, uznałam, że chętnie powspominam te ubiegłoroczne. Chciałam wtedy poświęcić im na blogu więcej miejsca, z jakiegoś powodu nie wyszło. Bez przedłużania, przysiądźmy nad ostatnim akapitem dnia mojego ukochanego Włóczykija.

środa, 1 lipca 2020

Niedzielne światło

Pomyślałam sobie, Hipisku, zostaw tego Quentina i obejrzyj w końcu coś nowego, naprawdę ci nie zaszkodzi. Zapewniłam sobie maraton, który zrył mi beret na resztę wieczoru. Praktycznie codziennie przeglądam na filmwebie jakie filmy zafunduje nam dziś telewizor. Natknęłam się po drodze na zakładkę na topie i tak moją uwagę przykuł plakat filmu o ciemnyiejszych zakątkach internetu. Normalnie w życiu bym się na taki seans nie skusiła. Generalnie trudno mi zasiąść do jakiegokolwiek filmu, a jeszcze odpalić z miejsca ma telefonie to karygodne, ale ostatnio zainteresowałam się tym tematem i naoglądałam się dokumentów na youtube (broń Boże nie wchodziłam). Zbyt moocno się nakręciłam (paradne), obejrzałam ten film, a potem myślałam, że zje jakiś haker wyskoczy i pożre mnie żywcem. Produkcja, jak się okazało myśląc na trzeźwo rano, wysokich lotów nie była.


ale tamtego wieczoru musiałam sobie jeszcze doprawić i zapuścić Trainspotting.  Kolejny szok, bo spodziewałam się, że będzie to następny film, w którym zakocham się od pierwszego wejrzenia. Tak się nie stało. Ja wiem, że Wielka Brytania, że podziały klasowe, ale ledwo wytrwałam do końca seansu z nudów, bo to przecież takie dekdenckie dać do zrozumienia, że ani nałóg, ani typowe życie nie dadzą ci prawdziwego szczęścia. Spóźnili się o 7 lat. W pewnym momencie przestałam się orientować, co się dzieje. Tu spada z sufitu dziecko, tu ledwo przeżywa odwyk, potem nagle normalnie pracuje, a zaraz przemyca ehh. To był dziwny wieczór. W każdym razie, jeśli chcecie coś życiowego z lat 90., to już lepiej obejrzeć Fight Club, a jeśli macie ochotę na tematykę nałogową, to polecam Patricka Melrose z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Ja idę obejrzeć Ricka i Mortiego albo inne muminki.

Pierwsze zdjęcie utonęło trochę w tej plątaninie słów, le chciałabym zwrócić na nie szczególną uwagę. Przyjrzyjcie się mu. Nie wiem do końca dlaczego, ale strasznie mnie ujmuje swoim spokojem. Jakby esencja wakacji. Ostre światło dzienne, jednak spowite leciutką chmurką i ta chłodna woda. Czy właśnie zachwycam się brudnym wiadrem stojącym pod kranem na moim podwórku? Nie jestem w stanie zaprzeczyć. Interpretację pozostawiam tobie. Możesz mnie też wziąć za czubka.

sobota, 27 czerwca 2020

Poradnik. Jak zrobić film na LPStube.

Tak, wiem, że to zajebisty clickbait, ale przejdźmy do konkretów, przecież poradnik to poradnik. a poważniej, to po stworzeniu posta ze wspomnieniami z zabawy LPS w postaci gifów, uznałam, że mogłabym w ten sposób rozszerzyć post z moim niesławnym filmikiem z 2013 roku, który na szczęście nigdy nie pojawił się na youtube i którego na szczęście nie zeżarł wirus na starym laptopie.


poniedziałek, 22 czerwca 2020

niedziela, 14 czerwca 2020

Back in 2017



Pierwotnym zamiarem było podzielenie się z wami moimi pierwszymi fotami pet shopów. Po drodze natknęłam się jednak na coś ciut innego. Ktokolwiek mnie nie pozna, po bliższym nawiązaniu relacji, musi nastać taki moment, kiedy usłyszę słowa, które wprost mają znaczyć o h  w y d a w a ł a ś  s i ę t a k i m  n a d ę t y m  n u d z i a r z e m. Well.

piątek, 12 czerwca 2020

Hipiskowe DIY

Cześć i czołem, z tej strony Hipisek. Spontanicznie zdecydowałam się zrobić swoje pierwsze DIY. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to nic oryginalnego, na ig pewnie setki osób wstawiły coś podobnego miesiące temu, jest to niezwykle banalne, ale i tak miałam wielką chęć to zrobić. Mam w planach jeszcze jeden easy tutorialik, więc jeśli ten wam się spodoba, dajcie znać ☁️ Dzisiaj robimy maseczki.


Pochmurne popołudnie. Dopiero co skończyłam męczyć sesją zdjęciową swoją siostrę i zaczynam szukać nowego zajęcia. Uznałam, że czas coś wrzucić na bloga. Dwa zdjęcia pajączka nie wystarczą. Przyszedł pomysł na DIY. 

poniedziałek, 25 maja 2020

poniedziałek, 18 maja 2020

Kuba z tropical trio


Wracam tym razem po krótkiej, trzydniowej przerwie. Tak jak życie jest nieprzewidywalne, nie mam dla was sesji makro. Wczoraj pojechałam na wieś i tak jak ostatnio pisałam, w cudzysłowie, wracam ze zdjęciami zrobionymi na łące, polu, albo drodze. Szukając inspiracji, wdrapałam się na górę, co nie przyniosło oczekiwanych efektów. Finalnie, znalazłam ją za płotem. Cokolwiek myśleli ci motocykliści, widzący dziewczynę kucającą w krzakach z ręką w górze, w której trzymała łodygę i zwisającego z niej petshopa, ja jestem zadowolona.

piątek, 15 maja 2020

LPS Photography TAG



Zgadnijcie kto pojawia się po miesiącu i nic dla was nie ma! Miałam zamiar wbić do was w tym tygodniu ze zdjęciami makro, ale pogoda pokrzyżowała mi plany. Miałam też zamiar zainspirować się littlest memories i napisać o swoich maniach. Trzeba jednak postawić w końcu ten pierwszy krok, więc zaczynam od tagu lpsfoto. Może być ciężko, bo tag fotograficzny lps powinien zawierać jakieś zdjęcia lps, których za cholerę teraz nie posiadam, mimo że w ciągu miesiąca zrobiłam naprawdę z 5 tysięcy fot.

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Nieświęta

Witam was kochane w poniedziałek wielkanocny Roku Pańskiego 2020. Nie ma się co oszukiwać, świąt w tym roku nie ma. Normalnie, byłabym teraz na wsi u rodziny. Wczoraj odwiedziłabym jednych dziadków, dzisiaj drugich, a tak siedzę na łóżku i, mimo że nic dla was nie mam, a na życzenia już za późno, piszę, bo zwariuję, a raczej zwariuję jeszcze bardziej. Nie ma palm, nie ma pisanek. Jeszcze zanim się rozkręcę, dziękuję wam za wszystkie komentarze pod ostatnim postem, tak miło mi się zrobiło. Lpsfoto pytałaś mnie o sposób, w jaki zrobiłam te zdjęcia. Cóż, sekretem jest jest szklany stół, a kluczem to nieskazitelnej czerni ostre światło.

Ostatnio mam straszną potrzebę na wyroby ludowe. Pewnie nie zdziwi was fakt, że znowu zasypię was swoimi robótkami. Nad tą spędziłam 11 godzin. Jak zawsze nie obyło się bez telewizora w tle. Widziałam Shreka, Młodych Gniewnych, a chyba najgorszy był maraton Family Guya na comedy central do drugiej w nocy. Mam kryzys wieku średniego. Przejdźmy do sedna, przejdźmy do sedna. Tym razem zrobiłam wielkanocnego pająka. Trzyletnia słoma, nici i bibuła.

Pająki robione były na wsiach z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy, a nawet na wesele czy chrzest. Wieszane na środku domu, przynosiły szczęście i dobrobyt gospodarzom. Ich pochodzenie nie jest do końca wyjaśnione. Przypuszczenia dotyczące ich genezy sięgają od symboliki magicznej do kościelnych żyrandoli, które chłopi widzieli w świątyniach. Co ciekawe, co rok palono je, aby zrobić miejsca nowym. Kliknijcie, będą zdjęcia wielkanocnego roostera, huśtającego się na pająku.


piątek, 27 marca 2020

Krywulka


Pięć tysięcy koralików, pięćdziesiąt metrów sznurka, dwadzieścia pięć godzin pracy. Dziewczyny, skończyłam swoją pierwszą krywulkę i jestem dumna, że trzyma się kupy. Od 19 marca przez 5 dni siedziałam przy krośnie jak maniak, na co wskazuje średnia ilość przepracowanych na nim godzin w ciągu dnia. Zdążyłam przesłuchać 10 godzin audiobooka, a jednym okiem obejrzeć cztery filmy. Trochę Wielkiego Gatsby'ego, trochę Lecha Wałęsy. Żandarm z St. Tropez... Była to moja druga, ale pierwsza z pozytywna próba pracy na krośnie.

piątek, 20 marca 2020

sobota, 14 marca 2020

Accidental

Som barn ville han gerne have et akvarium. Men hans mor forbåd det. Det lavede alt for meget griseri. Og da han var voksen, satte hans kone sig imod det. Sådan noget lugter jo. Han er 46 år nu, snart 47. Han er for sent med alting.

i po co ten cytat? Może traktuję bloga jak zeszyt na swego rodzaju sentencje i przemyślenia. Może właśnie niebezpiecznie odchodzę w stronę jakiejś swojej psychoanalizy. Zaczęłabym od tego, że jestem infantylna, bo po cholerę wam ten pozbawiony kontekstu fragment teksu. Nawet nie chcę wiedzieć, ile błędów popełniłam przepisując ten duński. Istnieje również możliwość, że pisaniem próbuję uwiecznić swój stan emocjonalny. Fajnie jest sobie czytać swoje słowa po jakimś czasie.

Dzisiejszy post powinien nazywać się „20 sposobów jak spędzić pandemię w domu”. Od poniedziałku byłam na dworze tylko raz, sprawdzić skrzynkę na listy i wystarczy mi tamto spojrzenie listonosza, widzącego jak kaszlę. Moim pożegnaniem z cywilizacją była poniedziałkowa przejażdżka autobusem na 2 godziny chemii. Wtedy też, kiedy wyjęłam chusteczkę do nosa, ominął mnie z metrowym dystansem jakiś mężczyzna.

W tym czasie robię to wszystko, na co nie mam czasu na co dzień. Czego nie mam kiedy nawet zacząć. Punkt pierwszy? Uszyj psa. Hm, stworzyłam go ze starej koszulki i jeszcze starszych wacików znalezionych na strychu, bo skąd ja wezmę teraz cokolwiek. Cud, że dzisiaj wysłałam tatę do empiku i kupił mi szkicownik, bo kilka godzin później dowiedziałam się, że wprowadzony został stan epidemiologiczny i galerie zostają zamknięte. To co teraz, punkt dwa. Rysuj.

Nigdy nie oglądam seriali, a tu niespodzianka, zaczęłam Hannibala. To był pechowy piątek, witam was w sobotę 14 marca 2020. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale mam dla was zdjęcia. Czym jest wirus wobec krokusów. Będziemy mieli z nim problem jeszcze przez kilka miesięcy, a początek wiosny jest raz. Uznałam, że to ostania szansa, bo w nocy temperatura spadła poniżej zera. Co z tego, że sama jestem od ośmiu dni przeziębiona. Oby przeziębiona. Trzeba trochę odwrócić tę smętną narrację, bo zwariuję.


niedziela, 23 lutego 2020

Rok lisa


Powtarzam się, wiem, ale jeśli żaden widok oprócz swojego pokoju w piątek nie wywołuje pozytywnych emocji, tak to wygląda. Mimo to, bardzo ucieszyła mnie dziś jeszcze jedna rzecz. Wracając do domu widziałam przebiśniegi. Na dworze pięć stopni i pada śnieg, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie doczekam się wiosny. Błagam.

wtorek, 18 lutego 2020

Ballada o rybce




Tytuł bez dziwnych cytatów i niedomówień. Naprawdę porozmawiamy o rybce, lecz najpierw zarzucę krótką dygresją o koniach. Dostałam przemiły komentarz pod jednym z postów od pewnej dziewczyny. Weszłam sobie na jej profil i, jak się okazało, prowadzi bloga o Schleich, Breyer i tych innych. Jaką one tam mają fajną i aktywną blogosferę. Koniec dygresji. Nie będę się rozpisywać na ten temat, wiecie o co chodzi.

sobota, 25 stycznia 2020

Spotkanie




Zdjęcia zrobiłam, przerobiłam, ale nie mogę nic napisać. Podejrzewam, że jeszcze się nie obudziłam. I chyba już nie zdążę. Wczoraj z Klaudią aka Marysią zorganizowałyśmy u mnie wieczór filmowy. W sumie obejrzałyśmy jeden... Dom kultury, w którym piszę ikony zorganizował wernisaż prac, dlatego najpierw poleciałyśmy na wystawę. Wzięli mnie tam na środek i kazali mówić, czemu to robię. Potem dali pędzel. Po powrocie odpaliłyśmy laptop. Padło na stare zdjęcia. Zaczęłyśmy wspominać te wszystkie wycieczki. Wtedy ucięłam i mówię: włączam film, bo w końcu nic nie obejrzymy. Lepiej mi szło oglądanie filmów z kolegami w gimnazjum, bo i trzy dało radę obejrzeć. Miałyśmy zamiar zobaczyć tego wieczoru nasze ulubione animacje z podstawówki, nie boję się użyć określenia manie. Lucky Luke w piątej i Gang Olsena w szóstej to coś, co mogłyśmy oglądać na okrągło. Tym razem padło na gang. Nie byle jaki, albo właśnie najgorszy - animowany. Wolałyśmy oryginalną wersję, le do tego też urósł pewien sentyment.

wtorek, 21 stycznia 2020

Podsumowanie

Dlaczego by nie. Właśnie nieodwołanie pękła mi igła do nawlekania koralików, a 21 stycznia to chyba taki ostateczny czas na research. W ciągu ostatnich 12 miesięcy przybyło 5,04 tysięcy wyświetleń i 115 komentarzy od was. Google analytics proponuje mi jakieś szczegółowe informacje, ale po pierwsze jestem człowiekiem staarej daty, który bał się przycisku internet w nokii, a teraz nie chce, żeby wujek google śledził jeszcze bardziej jego bloga o petszopach. Po drugie wątpię, żeby to co mi tam pokażą było warte zaprzedania duszy diabłu. Generalnie częstotliwość wyświetleń wygląda jak trawka na polanie, innit.


Zdarzał się jakiś boom, jak po opublikowaniu Accipera, ale najczęściej takie raidy robiły boty. Widzicie nad 1 marca taką wysooką kreskę? Przez tamten ukraiński najazd usunęłam na 10 minut bloga, żeby się uspokoiło. Odświeżam, odświeżam, a tu tylko kolejne dziesiątki pustych wyświetleń.

Najbardziej bawią mnie słowa kluczowe, przez które ludzie dostają się czasem na bloga. Jedna osoba odwiedziła mnie wyszukując w internecie miasto moich lps karmelowy blogg. Można. Najczęściej przypadkowe wejścia mają miejsce przez wpisanie parapet studios, ktoś szukał mnie pisząc po prostu hipis egon blog.

Post cieszący się największą popularnością to Lis i pies. Woah, nie wiedziałam, że kiedy kliknie się na posta, pokazuje liczbę wyświetleń na przestrzeni miesięcy. Dosyć często wyświetlany przez pierwsze 3 miesiące, od lipca sporadycznie. Dlatego ciężko jest porównać go z Acciperem, który zajmuje drugie miejsce, a został opublikowany prawie pół roku później. Brązowy medal dostaje kogucik w Little Red Rooster. Jeśli mówimy o postach, w które włożyłam najwięcej pracy, są to bez wątpienia ten  Acciper, o którym wspominam trzeci raz dzisiaj i Kaktusowe pola. Byłam z tego tekstu taka dumna. Pisałam go długo, jeszcze dłużej myślałam jak to zrobić, ale chyba udziela mi się jakiś samozachwyt, bo ile można paplać o tym samym. Stop.

Rok na blogu to nie tylko cyferki. Wyświetlenia mogłam sobie sama nabić. Pewnie i tak połowa z nich jest moja. Zanim ostatni post był gotowy, wejść na niego już zrobiło się cztery, a na samego bloga dwadzieścia cztery. Postęp, postęp, chciałam powiedzieć o postępie i rozwoju. W lipcu kupiłam nowy obiektyw z piękną przysłoną, a w grudniu zdobyłam photoshopa. Zaczęłam go używać w sobotę, ale samo zainstalowanie go to też postęp, prawda.

☙❧

I oczywiście nie byłoby bloga bez was. Cieszę się, mogąc dzielić się z wami tekstami i zdjęciami, dzięki za najmniejszy odzew na pisane posty. Za każdym razem, kiedy widzę kolejną cyferkę przy liczbie komentarzy jest aaa ktoś coś napisał. Nie wspomniałam nic o wyglądzie. Nie zmienia się od trzech lat. Przyzwyczaiłam się do niego i właściwie nie jestem już w stanie obiektywnie go ocenić. Może trochę staroświecki, nie aesthetics, ale chyba daje radę. Chociaż. Zmieniłam logo. Koniec roku zwieńczyłam pierwszym tagiem. Sporo napisałam jak na kolejny dzień po ostatnim opublikowanym poście, ale miałam chęć poklikać. Wiecie, ferie. Fajnie byłoby dowiedzieć się, jakie posty przypadły wam do gustu. Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego wieczoru, hippie.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Dwa dni



Post № 2. Witam was 20 stycznia 2020 roku, w który wchodzę z małym opóźnieniem. Sporą przeszkodą był brak weny i odnalezienia chociażby małego promyka słońca na niebie. Nie jestem zbyt kreatywna jeśli chodzi o zdjęcia w domu, a na dworze nie było czego szukać.  Podejmowałam kilka prób, ale dopiero w sobotę gdy na moment się rozpogodziło, złapałam za aparat i cokolwiek z tego wszyło. Nawet tło było mi ciężko znaleźć. Wtedy z pomocą przyszedł mój plecak. Koniec końców, wczoraj edytowałam wszystkie zdjęcia od nowa. Tak to jest, jak w sobotni wieczór pozwoli się sobie obejrzeć raz na kilka lat komedię romantyczną. Od złożoności fabuły suwaki kontrastu i nasycenia od razu poleciały za daleko. Bo tak, załatwiłam sobie porządny program do obróbki zdjęć. Uczę się. Przykleję sobie zielony listek jak na samochód.