niedziela, 26 lipca 2020

Second hand story

Istnieją dwie możliwości. Albo hipis napisze długi tekst i nie wie jaki nadać tytuł, albo odwrotnie, napisze trzy-wyrazową nazwę i nie wydusi z siebie ani słowa więcej. a zdjęcia są zawsze. Dzisiaj mamy opcję numer dwa, więc spróbuję się rozgrzać. Na początek baardzo chcę wam podziękować za ilość wyświetleń w czerwcu. Dziewczyny, wyżej na podium był tylko lipiec 2017, najaktywniejszy czas blogosfery w ciągu mojego blogowania. Byłam w szoku ile razy dziennie odwiedzałyście studio i nie były to boty. Dzięki, dałyście mi mega motywację do dalszego wrzucania notek. Może wybaczycie mi ten wstęp bez fajerwerków, ale obiecuję, dzisiaj będą wybuchy, pościgi i mnóstwo pet shopów.



Sobota to idealny dzień na shopping, czyli regularny obchód targu i ciuchlandów. Tym razem to nie ja musiałam szukać towarzysza podróży, a to towarzysz znalazł mnie i wyciągnął z bezpiecznej strefy czterech ścian pokoiku. Kumpela szukała krawata do swojego cosplayu, ja świeżego powietrza.


Powszechnie wiadomo, że nie przepadam za wydawaniem pieniędzy. Mogę urządzić sobie półkę za szesnaście złotych, ale jak ubzduram sobie, że chcę kubek do yerba mate, w którym nawet nie mam zamiaru pić yerby, to go kupię. Tak też zrobiłam. Wcześniej byłyśmy w graciarni, tanim sklepie i kilku ciuchlandach, gdzie obłowiłam się w dwa małe flakoniki i koszulę, odmawiając sobie przy okazji niskiej jakości robaków w ramce, które i tak kupiłam dwa dni później po to, żeby wydać cztery razy tyle za ten kubek i rurkę, czy tam matero i bombillę.


I powiem wam, że jest śliczny. Miło pije się w nim earl grey i jakieś herbaciane wynalazki znalezione w szafce. Po usłyszeniu "do zobaczenia" od sprzedawczyni w sklepie zielarskim ruszyłyśmy na siku i pełnowartościowy posiłek w mcdonads. Już miałyśmy płacić za swoje 2 for u, gdy okazało się, że nie ma czym zapłacić. Koleżanka zgubiła portfel. Koleżance ukradziono portfel. Próżno było wybebeszać trzeci raz plecak, dlatego zdecydowałyśmy się przejść przebytą trasę do miejsca, gdzie go ostatnio widziałyśmy, a był to ciuchland. Zapłaciłyśmy za ubrania i od tamtej pory od second handu przez zielarski do mcdonalda portfel miała w kieszeni. ale jakiej, co jest właśnie najgorsze - tylnej kieszeni spodni. Przeszukałyśmy wszystkie śmietniki na trasie, gdyby może chociaż kieszonkowiec wyrzucił dokumenty. Jak później skomentowała moja przyjaciółka, sama się o to prosiła. Niestety stało się co się stało, złodziejowi portfela do rąk nie wręczyła, ale trzeba uważać, bo takich ludzi na planecie nie brakuje. Teraz możemy się tylko zastanawiać, czy była to spontaniczna akcja, czy może śledził nas od jakiegoś czasu i szukał okazji? Może była to zorganizowana grupka? Happy endu nie ma, dziewczyna miała w portfelu 270 złotych, bo miała zamiar wrzucić oszczędności na konto, kartę kredytową, dowód, legitymację... Po prostu wszelkie możliwe dokumenty i wyjątkowo dużo pieniędzy. a może rozmawiałyśmy o tym i ktoś się nami zainteresował? Póki nie zgłosi tego na policję i, o ile się tym na poważnie zajmą, nie dowiemy się.


Przyznam, że podziwiam ją za to, jak przyjęła to wszystko na klatę, bo ja w tym mcdonaldzie z pewnością wpadłabym w histerię na kilka dni i waliła głową o mur, jaka to ja nie jestem głupia. Cały czas mam szczere nadzieje, że sprawdzą monitoring i uda się cokolwiek zdziałać. Zostawiłabym ją tego dnia już w spokoju, ale na autobus na zadupie na jakim teraz mieszkam, trzeba czekać dwie godziny. Gdybym się nie wyprowadziła, miałabym siedem minut piechotką do swojego mieszkanka. Kupiłyśmy imprezowy prowiant i uzbrojone w czekoladowe ciastka, chipsy i dwie butelki coca coli (dla mnie zero, bo przecież lepiej truć się bez dodatkowych kalorii) ruszyłyśmy do jej domu. Wyżej na zdjęciu widzicie Lolkę, prze cu do wną kotkę mojej koleżanki, która za miesiąc ma urodzić równie przecudowne kociaki.


Odpaliłyśmy nowy sezon naszej bajki tzw. dzieciństwa. Rick i Morty z pożyczonego Netflixa. Co ciekawe, właśnie dzięki temu serialowi zaprzyjaźniłyśmy się w gimnazjum, co zakończyło się przyznaniem mi niechlubnego, ale ładnie brzmiącego przezwiska squanchy. Na szczęście ona je wymyśliła i tylko ona się do mnie tak zwraca. i tak na piętnaste urodziny dostałam czapeczkę ze squanchym, a na osiemnaste funko popa z tym samym kotem, perkusistą The Flesh Curtains. Przypomniało mi się. Tak jak przy poradniku Jak zrobić film na LPStube, proszę o ośmiorniczkę  w komentarzu wytrwałych, którym udało się przeczytać cały wpis. Dajcie znać, co uważacie o takiej formie postów.




Tok rozmowy zszedł na Littlest Pet Shop albo raczej moją manię na ich punkcie. Naprawdę, jak to się mówi, nawet powieka jej nie drgnęła. Co więcej, zaproponowała mi oddać swoje. Pamiętacie gifowy post Back in 2017? To właśnie te figurki. Przedstawiam moich nowych podopiecznych na tle zdobytej także tego dnia koszuli.


Jestem zachwycona szczególnie szopem #1348 (zdaje się, że to ulubiony model miniCreaturesWorld, amirite?), lotopałanką (byłam święcie przekonana, że to ta, którą kupiła loke rok temu, ale okazało się, że jedyne co mają ze sobą wspólnego to lawendowy kolor), sarenką (te naturalne kolory), wężykiem, tygrysem i króliczkiem. Chcę poświęcić trochę więcej miejsca na ich powitanie, ale zajęłoby to kilka kolejnych dni, a mnie już świerzbi z udostępnieniem wam posta.


Kochane moje, a może i kochani, jeśli mamy tu jakiegoś męskiego anonimka, wrzucam wam kilka fotek wyrażających moją radość z nowych figurek i przekazujące klimat tego dnia. Nie chcę potraktować ich po macoszemu, bo wcześniejsze były okraszone tekstem, ale nie potrafię w inny niż przez zdjęcia sposób próbować tego odpowiednio przekazać. Wczujcie się w klimat z wazonikami za złotówkę. Pozdrawiam was bardzo serdecznie i korzystając z okazji, że wciąż mamy 26 lipca, życzę mojemu Mikusiowi szystkiego najlepszego z okazji 77 urodzin ♥️ Dobranoc!

























~hippie ☾

5 komentarzy:

  1. Za nim cokolwiek napiszę. Jejciu. Jejciu. Jejciu. Jejciu. Zdjęcia to C Ó D. Cód to mało powiedziane. Zakochałam się na zabój, jak ty to robisz? 😣❤️❤️
    Ja jestem poszkodowana jeśli chodzi o ciucholandy, lumpeksy. Jak zwał, tak zwał. Był u mnie jeden genialny, ciuchy sprowadzane z Wielkiej Brytanii. Chodziłam tam praktycznie co tydzień, ale zmienił się właściciel. Wtedy opłaca się kupować tylko w środy, bo wtedy wszytko jest po 3.50. Jednak wiąże się to z przybiegnięciem pół godziny przed otwarciem, bo wpadają tam tłumy i wynajdują wszystkie fajne rzeczy. Dlaczego? Nowy właściciel jest chyba bardziej świadomy i normalne ceny zaczynają się od 15 w górę. Niby nie drogo, ale wszystkie rzeczy z dobrego materiału są po 50, 70 lub nawet 100 złoty. Ostatnio widziałam nawet bluzę z bodajże Tommy Hilfiger, za 200 zł :]
    Jeśli chodzi o inne Second Hand'y to u mnie w mieście są jeszcze dwa oddalone od mojego domu 10 przystanków autobusem, a sama boję się jeździć komunikacją miejską 😬.
    Śliczne figurki! Mi do gustu najbardziej przypadła sarenka, świnka, króliczek i wąż 🌟
    Trzymam kciuki, żeby portfel się znalazł oczywiście z zawartością!
    Bardzo bym chciała się wybrać na taką wycieczkę po mieście, ale mam tylko jedną przyjaciółkę, która by się zgodziła. To znaczy już ją wyciągałam do centrum i chodziłyśmy po mieście, ale nie zachaczałyśmy o wiele sklepów. Szczerze mówiąc po tym jak wyciągnęłam ją do sklepu indyjskiego i siedziałyśmy tam dobrą godzinę, bo ja musiałam obejrzeć dokładnie wszystkie plastikowe "smocze jaja", powąchać prawie każdy zapach kadzideł, poszukać konkretnego amulety (który i tak był wykupiony) i obejrzeć posążek Buddy z wszystkich stron, a po tym wszystkim wyjść z pustymi rękami, bo okazało się, że wszystko wydałam na naprawdę torebki u kaletnika, to nie zdziwi mnie fakt, że już nie będzie chciała się, ze mną włóczyć po mieście :'DD
    Uwielbiam takie posty! 🐙🐙 Świetnie mi się je czyta i w dodatku zawsze znajdą się świetne zdjęcia! ❤️ Czekam na kolejne tak cudowne notki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i oczywiście zapomniałam - skąd masz te wazoniki z ostatnich zdjęć? Przydały by mi się takie, ale jakoś nie umiem ich znaleźć (lub po prostu omijam każdą okazję, żeby je kupić..)

      Usuń
  2. Gratuluję, Hipisku. U mnie tendencja spadkowa od chyba dwóch lat, dzisiejsze posty nie robią nawet 1/3 wyświetleń. xd
    Przykro mi, że koleżankę spotkała taka sytuacja, ale wierzę, że każde zdarzenie ma nas czegoś nauczyć. 🤗
    Tak, to mój ulubiony szopik! Jest taki piękny a ja nadal go nie mam...
    Bardzo lubię posty, w których opowiadacie historie z życia. W końcu wszyscy jesteśmy ludzmi, a nie tylko nickami od figurek, halo. 🐙 Mam i ja ośmiorniczkę, chociaż miałam już pisać, że chyba mój system nie jest w takową wyposażony. Miłego dnia! 🌝
    Ps. Piękne te doniczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spadkowa, bo z każdą chwilą coraz bardziej spadkowe jest zainteresowanie formą bloga.. :/ Oj historiami z życia mogę sypać jak z rękawa, lubię pisać takie relacje, także jeszcze bardziej cieszę się, że miło ci się czytało :)

      Usuń