Tak, wiem, że to zajebisty clickbait, ale przejdźmy do konkretów, przecież poradnik to poradnik. a poważniej, to po stworzeniu posta ze wspomnieniami z zabawy LPS w postaci gifów, uznałam, że mogłabym w ten sposób rozszerzyć post z moim niesławnym filmikiem z 2013 roku, który na szczęście nigdy nie pojawił się na youtube i którego na szczęście nie zeżarł wirus na starym laptopie.
Przygody malarki! Pilot, który jako jedenastolatka opracowałam w windows movie maker. Powiem wam szczerze, jako dziecko, uwielbiałam coś oscylującego wokół dziennikarstwa. Dokumentowanie, zapisywanie, rysowanie, nagrywanie. Wszystko to robiłam z wielką starannością, jakby miało mieć jakieś znaczenie. Wydaje mi się, że to był 2010, nagrałam wtedy telefonem film "Ala na Karaibach i smak czekolady". Jakkolwiek brzmi ten tytuł, byłam z siebie wtedy mega dumna. Dodatkowy fakt, który czynił moją produkcję prestiżową w moich oczach, był fakt, że podczas nagrywania była możliwość zatrzymywania, dzięki czemu mogły powstać prawdziwe sceny. Nagrałam go na płytę, ale nie podobało mi się to, że jako ośmiolatka, nie potrafiłam estetycznie napisać tytułu markerem. Ponadto, zaraz napisałam książkę na podstawie tego 30-minutowego filmu (zeżarł mi wtedy całą pamięć w telefonie!). Wciąż widziałam w tym coś wielkiego i przepisałam wszyściutko starannie do czystego zeszyciku. Nie potrafiłam wtedy pisać w zwykłym zeszycie w linie i przez pierwsze dwie strony pisałam z linijką odstępu... Potem jako małego profesjonalistę bardzo mnie to irytowało. Słuchajcie, na dole są nawet wytłumaczenia pojęć i pod rysunkiem głównej bohaterki widnieje zapis: "laguna - jedna z wysepek". Strony ponumerowane, rozdziały pozaznaczane. Cała historia opowiada o dziewczynie, która przetrwała zatonięcie statku i trafia na bezludną wyspę. Jest taka bezludna, że zaraz poznaje jednego z mieszkańców. Sens jest natomiast taki, że wyruszą w podróż po wyspie w poszukiwaniu kolejnych składników do stworzenia niebiańskiego produktu, jakim jest czekolada. Po co? Nie wiem. Kończy się tak, że Ala zostaje w czekoladowym raju już na zawsze. Ciekawe ile wytrzymają jej wspaniałe nerki.
Z dzieciństwa mam kupę takich pamiątek. Pamiętniki prowadziłam od przedszkola przez jakieś 5 lat. Muszę wam pokazać kiedyś ten z zamazaną na każdej stronie twarzą Hanny Monatnny, który dostałam zamiast tego niebiańskiego z bullterrierem, który otwierał się na hasło. Robiłam zdjęcia i nagrywałam filmiki przedstawiające hmm wszystko. Od rodziny po piaskowe konstrukcje w piaskownicy. Raz w drugiej klasie podstawówki napisałam nawet wiersz tworząc pastisz, a raczej plagiat na straganie. Działałam też w gazetce w gazetce szkolnej (uh, ale dyrekcji było szkoda papieru na nią, a nauczycielom się angażować).
Wracając, drugą falę pisania książek miałam w piątej klasie podstawówki. I właśnie pomiędzy popełnianiem tych wszystkich pomysłów nagrałam przygody malarki. Naprawdę, mogłabym wam opowiadać dalej jeszcze drugie tyle o tych swoich pierdołach z dzieciństwa, uwielbiam wspominać. Koniec końców został ze mnie tylko jack of all trades and the master of none. Nie zaangażowałam się profesjonalnie w żadną z pasji. Poszłam do liceum na biolchem. Amen. W tym momencie zastanawiam się po co ten rozlazły opis o Hannach Monatanch i biologii, skoro mieliśmy się zajmować przygodami malarki... Uznajcie to jako szczegółową genezę mnie kręcącej filmiki o figurkach siedem lat temu. Analizie mogłabym poddać jeszcze to, dlaczego nigdy nie zdecydowałam się udostępniać swoich gorszych lub lepszych prac na szerszą skalę. Odpowiedź nie jest skomplikowana. Ta ośmiolatka, była na tyle świadoma, że w oczach normalnych odbiorców będzie to po prostu śmieszne.
Mamy 3 czerwca roku pańskiego 2013. Mieszkam jeszcze w bliźniaku, dlatego po wciągnięciu się w filmiki o LPS na youtube na grillu u rodziny mieszkającej piętro niżej, nie mam długiej drogi, żeby wrócić do domu i zaraz nagrać swój własny. Byłam okrutnie wrażliwa, dlatego skończyłam je oglądać, gdy na ekranie pojawiły się pierwsze ofiary innych dziewczynek, nagrywających swoje historie. Odpalcie ninja tuna i jedziemy.
Sypialnia - poranek.
MALARKA
aaah. Jeszcze godzina, a zaraz wycieczka, a ja się nie umyłam ani nie uczesałam. Zapalę światło.
Zapala się prestiżowe światło w domku kucyków pony.
MALARKA
ale bałagan, no tak, przecież się dopiero wprowadziłam.
(party hard?)
MALARKA
Idę się umyć.
Niezgrabne palce wrzucają szczotkę do wanny z kotką.
MALARKA
Okej... a jeszcze nie przyjechał? Zobaczę przez okno.
Ulica - samochody stoją na skrzyżowaniu kolorowych kwadratów na dywanie.
ŻÓŁW
Piiip, piiip. Nie stój na środku skrzyżowania, tylko jedź.
Cholera, przejścia jak u Tarantino, a głos mam jak Filemon.
LABRADOR EDWARD
Moja koleżanka napisała mi smsa, no muszę odpisać. Właśnie tam jadę, a nie wiem gdzie skręcić.
ŻÓŁW
a gdzie chcesz jechać
LABRADOR EDWARD
Na ulicę petshopową (no przecież)
ŻÓŁW
Skręć w prawo i nie korkuj już ulicy.
LABLADOR EDWARD
Dobra, no...
Wziuu
Ponownie włącza się ninja tuna.
GRUPA (nie wiem kto, w końcu dubbinguje tylko kot Filemon)
Ona nie może się dowiedzieć o naszym planie. Iza zaraz tu będzie, o nie.
Statek
LUKROWANA KOTKA
Moja koleżanka nigdy nie była na wycieczce, a ja tak chciałam zrobić jej prezent. Prooszę.
PAPUGA PIRACKA
No dobra, przekonałaś mnie. (łatwo poszło)
PAPUGA PIRACKA
Idę cię zapisać. (teraz mój ulubiony fragment) łoo, ale falee.
Moja ręka dyskretnie zabiera LUKROWANĄ KOTKĘ
Właśnie zauważyłam na filmie zjawisko paranormalne. Cholera, skoro ja ten film nagrywałam dosłownie jednym ciągiem, jak wytłumaczycie to? Skąd wziął się tu labrador edward? Wstawiłabym tu iksde, ale brzydko wygląda. Zrobię jak w filmach o kosmitach:
LUKROWANA KOTKA
Dziewczyny, dziewczyny, dziewczyny! Mam już, mam już, ale ona nie może się dowiedzieć. Jedna z nas, czyli ty
wskazuje na szopa piorącego
pójdzie na statek i wejdzie (proste)
SZOP
Dobra, czyli mam się ukryć.
i tu widać moje przygotowanie, kiedy nawet ten szop nie wie, że nie zmieści się w okienko. Podejrzewam, że cały scenariusz był wymyślany na żywo.
SZOP
...ale tu, oł, co tak śmierdzi.
taktowne przejście
ZÓŁW
Chodź już!
MALARKA AKA IZA
I-dę!
Odpala się feralna ninja tuna.
MALARKA
Co to za notes? Klaa, aa, co tu pisze?
SZARA KOTKA
Oddawaj to, nie patrzy się w cudze. W dodatku pamiętniki (jakieś ptsd?)
Malarka wypada mi z ręki.
MALARKA [leży na ziemi]
ACH jak miło
ŻÓŁW
Pospiesz się. Pomóc ci coś wnieść?
Przecież on patrzy na leżącą na ziemi klientkę, co może być nie tak?
ŻÓŁW
a, sztaluga. Już idę. Wejdę frontowymi drzwiami.
ŻÓŁW (wciąż do siebie)
Wsiadaj, mamy mało czasu.
MALARKA
Rozumiem, rozumiem, przepraszam. Dopiero się tu wprowadziłam (dlatego jestem zaskoczona tym faktem, kiedy budzę się rano, a potem leżę na trawniku).
ŻÓŁW
Rozumiem, ale pewnych wartości trzeba się trzymać. (dobrześ tej narkomance powiedział ŻÓŁWIU)
«yyyyyy» - reżyser imituje dźwięki driftu. Mój drugi ulubiony fragment. Chciałabym nauczyć się tak driftować jadąc 5 km na godzinę po dywanie.
KTOŚ
O, już są.
MALARKA
Och, nie mogę się doczekać.
Niesamowicie sprytne przejście iii... cięcie! Trzeci raz leci wersja demo ninja tuny.
Tak, to ja. Podsumowując, nie wiem, jakie zamiary miała grupa knujących pet shopów, o co prosiła szara kotka i dla kogo, dlaczego tylko szop ukrył się na pokładzie, skąd wziął się pamiętnik pod drzwiami czyjegoś domu i przede wszystkim, jak przeteleportował się Edward. Piszcie jakie macie pomysły. Dzięki wszystkim, którzy dotrwali. Jeśli ktoś dotrwał do końca proszę, żeby dorzucił emoji ośmiorniczkę do komentarza. Mam nadzieję, że miałyście ubaw. Jeśli tak, proszę o łapkę w górę, suba i komentarz pod filmem. Pozdrawiam serdecznie, Hipisek.
Chętnie obejrzałabym pełną wersję 'Przygód malarki' myślę, że byłby to niezapomniany seans. ;D
OdpowiedzUsuńUlica petshopowa - jak ja to dobrze znam..
Moja twórczość kinematograficzna ograniczała się tylko do lekcji matematyki bądź meczu nieznanej dyscypliny sportowej.
Jak ja lubię tą serię ^^ Fajnie, że rozwinęłaś ten post o kolejny :)
OdpowiedzUsuńTak samo jak Tajek, z chęcią obejrzała bym pełną wersję, to było by ciekawe przeżycie.
Ilość filmów, które ja nakręciłam z już byłą przyjaciółką jest nie zliczona, ale niestety część ucierpiała i już dawno została usunięta i zapomnienia. Szkoda, że miałam tak mało miejsca na telefonie.
Natomiast jeśli chodzi o pisanie też miałam taki epizod w życiu. Pamiętam jak spotykałam się z kuzynką i razem pracowałyśmy nad naszym "dziełem". Miłe czasy.
Myślę, że Edward ma dobre znajomość lub zabłądził w czasoprzestrzeni 🐙