poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Królik piroman

Hej hej! Po ponad miesięcznej przerwie wraca do was kwietniowy już hipis. Marzec spędziłam na przewracaniu setek stron zadań maturalnych i wiecie co? Resztę kwietnia spędzę robiąc to samo, tylko dwa razy więcej! Hura. Są dwie rzeczy, które wciąż pchają mnie do końca tej rzeźni, a jedną z nich jest świadomość, że to jej koniec. Liceum było trzema latami wyjętymi bezpowrotnie z mojego życia. Niedługo wszystkie spędzone tam dni zostawię za sobą w tych zimnych salach. Mój stan ówczesny stan najlepiej definiuje wygląd korytarza prowadzącego do sali od biologii. Kupiono do niego najtańsze kanapy z Ikei, aby wyglądał znośnie, ale nie zmieniło to faktu, że wiatr wciąż otwierał te - wypchane watą - okna podczas zimy. Na początku drugiej klasy wspomniane pomieszczenie wyglądało już jak psychiatryk. W miarę zjadliwe, obłożone drewnem ściany zamieniono na czyściuteńką biel. Może zamysł polegał na tym, aby uczniowie nie zauważyli ile śniegu napadało przez te wyważone okna? Dobrze, że w tym samym segmencie swój gabinet miała pielęgniarka, bo już wchodząc po schodach dało się wyczuć w powietrzu wszystkie rodzaje nerwic skłębione w jednym miejscu. Niektórzy korzystali z okazji i swoje ataki paniki - wywołane nadchodzącą lekcją biologii - ukrywali właśnie u niej. Raz poszłam tylko zweryfikować swój stan i dowiedziałam się, że mój puls dobił do 140 uderzeń na minutę. Skoro sobie wyjaśniliśmy, przynajmniej po części, dlaczego koniec roku szkolnego będzie dla mnie świętem, a mi jakoś lekko się to pisało, przejdźmy do nowych Littlest Pet Shop w kolekcji.


Warto wspomnieć również o tym, że udało mi się sprzedać stary obiektyw makro i kupić nowy! Powitajcie ciepło Stomila, kupiłam go na giełdzie staroci razem z dwoma ślimaczkami. Niestety jak to często bywa, biorę ze sobą tylko część nowości, bo przecież "i tak nie zrobię wszystkim zdjęć", a potem brakuje zdjęcia jednego jedynego ślimaka. Wracając do Stomila, jestem w nim po prostu zakochana. Ten figurek jest tak misternie pomalowany, że zachwyca za każdym razem na nowo. Przypadł mu numerek #46 i - zdaje się - jest pierwszym wydanym przez Hasbro bulldogiem G2. Jest bardzo zamknięty w sobie, ale w kolejnym poście, że przebywanie na łonie natury to coś, co ceni sobie najbardziej.






Variegata. W skrócie Varia. Kupiona w komisie po drodze do lekarza razem z resztą, która zaraz się przedstawi. Jeśli komuś tematyka roślinek jest bliska, od razu załapię genezę imienia. Nigdy nie mam do nazywania figurek głowy, dlatego Varia przyszła powstała po prostu od mozaikowatości fenotypowej roślin, gdzie najpopularniejsze są właśnie białe przebarwienia. Liść, który wyrośnie cały biały, jest niezwykle rzadki i zwykle nie ma szans na długi żywot, bo roślina nie jest w stanie go utrzymać. Zrobiło się naukowo, ale Varia jest po prostu urocza jak roślinki z wariegacją. Tak? Tak. 






Kolejna roślinopochodna figurka! Maranta. Kupiłam ją ze względu na jej dosyć nietypowe malowanie i przede wszystkim perłowej farbie, której nigdy nie jestem w stanie się oprzeć. Zrobiło się dużo ślimaków w mojej kolekcji, dlatego spodziewajcie niedługo sesji poświęconej tylko nim. Poczekajmy tylko na więcej kwiatów na dworze.








Dawid. Nie miałam w swojej kolekcji jeszcze kiwi. Na dworze jest jeszcze zbyt ponuro, żeby wybić go jakoś w teraźniejszym otoczeniu, ale może razem ze ślimakami załapie się na kwiaty.


Jolene, Jolene, Jolene. Robi się coraz mniej roślinnie, ale za to przechodzimy w muzykę. Jolene mieszka sama i nic nie cieszy jej tak, jak jej mały ogródek, w którym spędza wolny czas na majsterkowaniu.





Zabrałam je wszystkie na spacer z Nestiv. To były te dwa dni, kiedy temperatura sięgała ponad dwudziestu stopni na plusie. Ten cień wiosny tak nas rozochocił, że pozbyłyśmy się kurtek i ruszyłyśmy w teren. Niestety nie zmieniło to faktu, że na dworze wciąż podziwiać można było jedynie pozostałości po zimie w postaci brązowej, wygniecionej przez śnieg trawy, ewentualnie miejscami błota. Z braku laku, Varia zorganizowała dosyć ciekawą scenografię.














Hippie

2 komentarze:

  1. WOW WOW WOW WO! Wszystkie Petki są naprawdę mega, ale wydaje się iż me serce skradł Dawidek. W sumie nic dziwnego- od dawna marzę o kiwi w swej jak na razie małej kolekcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie z zapałkami c u d o w n e. Śliczniutki ten ślimaczek, zwłaszcza ta jego błyszcząca skorupka. Nie mam żadnego ślimaka z G2, niestety. :( A przydałby się w kolekcji!
    I muszę się zgodzić, perłowe kolory mają w sobie to coś <3

    OdpowiedzUsuń