Hej hej! Po ponad miesięcznej przerwie wraca do was kwietniowy już hipis. Marzec spędziłam na przewracaniu setek stron zadań maturalnych i wiecie co? Resztę kwietnia spędzę robiąc to samo, tylko dwa razy więcej! Hura. Są dwie rzeczy, które wciąż pchają mnie do końca tej rzeźni, a jedną z nich jest świadomość, że to jej koniec. Liceum było trzema latami wyjętymi bezpowrotnie z mojego życia. Niedługo wszystkie spędzone tam dni zostawię za sobą w tych zimnych salach. Mój stan ówczesny stan najlepiej definiuje wygląd korytarza prowadzącego do sali od biologii. Kupiono do niego najtańsze kanapy z Ikei, aby wyglądał znośnie, ale nie zmieniło to faktu, że wiatr wciąż otwierał te - wypchane watą - okna podczas zimy. Na początku drugiej klasy wspomniane pomieszczenie wyglądało już jak psychiatryk. W miarę zjadliwe, obłożone drewnem ściany zamieniono na czyściuteńką biel. Może zamysł polegał na tym, aby uczniowie nie zauważyli ile śniegu napadało przez te wyważone okna? Dobrze, że w tym samym segmencie swój gabinet miała pielęgniarka, bo już wchodząc po schodach dało się wyczuć w powietrzu wszystkie rodzaje nerwic skłębione w jednym miejscu. Niektórzy korzystali z okazji i swoje ataki paniki - wywołane nadchodzącą lekcją biologii - ukrywali właśnie u niej. Raz poszłam tylko zweryfikować swój stan i dowiedziałam się, że mój puls dobił do 140 uderzeń na minutę. Skoro sobie wyjaśniliśmy, przynajmniej po części, dlaczego koniec roku szkolnego będzie dla mnie świętem, a mi jakoś lekko się to pisało, przejdźmy do nowych Littlest Pet Shop w kolekcji.
Warto wspomnieć również o tym, że udało mi się sprzedać stary obiektyw makro i kupić nowy! Powitajcie ciepło Stomila, kupiłam go na giełdzie staroci razem z dwoma ślimaczkami. Niestety jak to często bywa, biorę ze sobą tylko część nowości, bo przecież "i tak nie zrobię wszystkim zdjęć", a potem brakuje zdjęcia jednego jedynego ślimaka. Wracając do Stomila, jestem w nim po prostu zakochana. Ten figurek jest tak misternie pomalowany, że zachwyca za każdym razem na nowo. Przypadł mu numerek #46 i - zdaje się - jest pierwszym wydanym przez Hasbro bulldogiem G2. Jest bardzo zamknięty w sobie, ale w kolejnym poście, że przebywanie na łonie natury to coś, co ceni sobie najbardziej.
Zabrałam je wszystkie na spacer z Nestiv. To były te dwa dni, kiedy temperatura sięgała ponad dwudziestu stopni na plusie. Ten cień wiosny tak nas rozochocił, że pozbyłyśmy się kurtek i ruszyłyśmy w teren. Niestety nie zmieniło to faktu, że na dworze wciąż podziwiać można było jedynie pozostałości po zimie w postaci brązowej, wygniecionej przez śnieg trawy, ewentualnie miejscami błota. Z braku laku, Varia zorganizowała dosyć ciekawą scenografię.
Hippie
WOW WOW WOW WO! Wszystkie Petki są naprawdę mega, ale wydaje się iż me serce skradł Dawidek. W sumie nic dziwnego- od dawna marzę o kiwi w swej jak na razie małej kolekcji.
OdpowiedzUsuńZdjęcie z zapałkami c u d o w n e. Śliczniutki ten ślimaczek, zwłaszcza ta jego błyszcząca skorupka. Nie mam żadnego ślimaka z G2, niestety. :( A przydałby się w kolekcji!
OdpowiedzUsuńI muszę się zgodzić, perłowe kolory mają w sobie to coś <3