niedziela, 17 marca 2019

Lis i pies


Witam wszystkich bardzo serdecznie po miesięcznej przerwie od pisania. Powiem wam, że próbowałam coś sklecić, ale sesje albo kończyły się kilkoma nieudanymi ujęciami albo nawet nie wyszłam z domu przez deszcz, zawieję i beznadzieję. Lecz dziś zapraszam do wysłuchania opowieści o przeprowadzce trzech figurek. Zakumplowałam się niedawno z panią Lunatyczką. Rozmawiałyśmy, ja byłam w posiadaniu perskiego kociaka numer piętnaście, a ona miała prawdziwe petki z saszetki. Dorzuciłam trochę słodyczy no i mam w domu dwóch nowych lokatorów - lisa i psa.


Kiedy dostajesz od Lunatyczki pocztą...

Nie mam dla was pięknych zdjęć z odpakowywania jak z arrivala albo unboxigu, gdzie użyłam swojej koszuli jako tła, bo  n i e  m a m  t e l e f o n u. Użyłam tych pykniętych na szybko i wysłanych do pani chodzącej podczas snu odkopanych z messengera. Nie mam go już tydzień? Dlaczego? Oddałam do reklamacji i nie omieszkam wam nie opowiedzieć historii rodem z Sulejówka. Dwa dni wcześniej odebrałam telefon ze świeżutko wymienioną baterią. Jakiś zwrot akcji. Zaczęła mi puchnąć już podczas dwugodzinnej jazdy (stop, jeszcze szukanie pociągu przez godzinę), ale jeszcze nie wiedziałam co to znaczy. Jeśli nie wiesz, wpisz sobie PHONE BATTERY EXPLODING [ZOBACZ ZDJĘCIA] czy coś w tym stylu. Na miejscu szybka już odchodziła mi od telefonu, a ja wciąż jeszcze spokojna wpisuję w internet, co oznacza gruba bateria. I w tym momencie, sama, jakieś 150 km od domu, w niedużej miejscowości jakiej jest Sulejówek i eksplodującym telefonem w ręce szukam serwisu. Były dwa. Dzwonię do pierwszego, pytam, nie dostaję obiecanej odpowiedzi przez dziesięć minut, dopóki nie zadzwoniłam do nich ponownie. W drugim mieli, lecę 1,5 km na piechotę, a wieczorem tego samego dnia (w czwartek) dostaję informację, że wyjmując uszkodzili wyświetlacz, a ja byłam tam tylko do soboty. Na szczęście wzięli koszty na siebie. Najgorszy był jednak czas. Facet wyrobił się godzinę przed moim wyjazdem. Wróćmy do tematu posta...

Paczki dotarły w poniedziałek. Zdjęcie swojej dodam jutro, jak odzyskam telefon, a może Lunatyczka doda jakąś fotę jak zdecyduje się napisać posta? Lunatyczko, wiem że to czytasz. Już czas na nową notkę. Próbowałam zrobić sesję już w piątek, ale słońce zaszło jak wyszłam, więc wyszłam dzisiaj. 


Na pierwszy ogień zdjęcie Kjelda. Wiecznie przerażony jak jego duński imiennik. Niżej Edie. Jak mamy Słonia to i mamy Edie, jego muuzę. Jej oczy są boskie. Patrzą się wprost na ciebie.














Cieplutko pozdrawiam
Egon ☮️

6 komentarzy:

  1. Te zdjęcia są takie piękne. Nidy nie przestaną mnie zachwycać :)
    Współczuję przygody z telefonem :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że kocham twoje zdjęcia, ale tym razem to przeszłaś samą siebie z tymi fotomanipulacjami....
    I nie wiedziałam, że nasza koleżanka handluje takim dobrym towarem w saszetkach, zazdroszczę dealu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah, Lis i pies. Piękna baja. Za każdym razem płakałam jak bóbr. Teraz już nie ma takich bajek, a przynajmniej nie wśród tych popularnych i wciskanych dzieciakom dookoła na siłę.
    Ostatnio jest wysyp tych saszetek na Allegro, pewnie magazyny pozbywają się resztek. Sama się zastanawiałam czy by kilku nie kupić, bo jednak cena całkiem dobra. One normalnie kiwają główkami, prawda? Już się pogubiłam, od którego momentu LPSy mają głowy na kulkach, a nie sprężynce.
    Kiedyś widziałam filmik z eksplozją baterii, które chyba najczęściej przypisywane są produktom Apple i Szajsungom, jednak pozostawało to w sferze myślenia "ah, mnie na pewno się to nie przytrafi", a tu proszę. xD I tak mi się marzy, żeby wrócić do czasów mojej ukochanej Xpress Music, bo pałam nienawiścią do dotykowych cegieł i zabójczych promieniowań. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Te zdjęcia są cudowne, bardzo mnie intrygują. <3 A lps, mimo, że mają mało naturalne kolory, to są bardzo ładne. Szczególnie lisek, aah, śliczny jest <3 A, no i dzięki, bo dzięki tobie dowiedziałam się, że można kupić saszetki na allegro. Biorę kilkanaście! XDD ;)
    ~Iga z bloga "Z Życia Lps"

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, to ja, dealer prawdziwych petków z saszetki. Dzięki mnie pozbędziesz się głodu figurkowego! Na jakiś czas...
    Wcale tego nie czytam, więc nie wiem, że najwyższa pora na nową notkę! Serio Chapi, kiedyś coś napiszę. Może. W każdym razie, jestem totalnie zakochana w ich imionach, a Kjeld ma imię, które brzmi jak jego wizytówka. ❤️ Dziewczyno, wpływ Warhola to zdecydowanie pozytywny wpływ, widzę ogromny improvement w fotkach! Przychodzę sobie na nie popatrzeć średnio trzy razy dziennie od momentu publikacji, realnie. Cieszę się, że użyłaś kwiatuszka z zielonej foliowej kupki nieszczęścia, Edie w nim do pyska. Myślę, że wcale nie przeszkadza jej w byciu silną, niezależną lisicą, ha.
    P. S. Słoń i Edie poprawiają mi dzień.
    P. P. S. Chapi, nadal nie powiedziałaś mi w czym obrabiasz zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń