czwartek, 4 lipca 2019

Kaktusowe pola

W 2011 roku w internecie pojawił się miniserial o Littlest Pet Shop. Odkryłam go z przyjaciółką jakieś dwa lata później, byłyśmy wtedy między czwartą a piątą klasą. Szybko łykałyśmy kolejne odcinki aż natrafiłam na dwuminutową historyjkę o corgim podróżującym ze swoją Blythe skuterem do sklepu. Tak. I o tym będę mówić przez następne 4438 znaków. Jak bardzo wpłynęło to na moje życie.


Jasne, że dramatyzuję. Szkoda, że nie dodałam jakiegoś Huxleya na początku. Bardzo spodobał mi się ten petshop. Spodobał mi się na tyle, że warunkiem mojego dalszego prawidłowego funkcjonowania był jego zakup. Docelowym modelem był ten skuterkowy, ale że ówcześnie obawiałam się zakupów przez internet, szukałam tylko nowych, zapakowanych figurek, co trochę zawężało liczbę dostępnych ofert. Wyobrażacie sobie? Schyłek pewnej epoki, G2 wychodzą z produkcji, a na allegro występowały ich jeszcze całkiem spore, niewyprzedane w sklepach skupiska. Presja była o tyle duża, że inne dziewczynki już dawno miały corgiego, o którym wcale nie marzyły. Zamówiłam dwa identyczne zestawy. Mam siostrę.
____________________________________________________________________________________________

Cody 1360

Wybór padł na #1360. Od tamtej pory miłość do tego modelu pozostała na długo. Zaraziłam nią moją przyjaciółkę, z którą na przestrzeni lat uzbierałyśmy pokaźne stadko. Kiedy na początku gimnazjum przeobraziłyśmy się już w kolekcjonerki - bo w szóstej klasie zostałam oficjalnie dużym dzieckiem, które nie bawi się figurkami i przez ponad rok miałam przerwę od LPS - spotykałyśmy się na wspólne zdjęcia rodzinne, ot dla zabawy. Pisałam o tym posty w 2016 roku I, II, III

Wróćmy jednak do 2013 roku i końcówki czwartej klasy. Dosyć kameralne miasteczko z zabytkową zabudową (w końcu w jakim mieście powszechne są różowe zamki) i las na wzgórzu porastający kaktusami w doniczkach. To musi być wylęgarnia dobrych historii. Wprowadza się tu studentka sztuki, w której rolę wciela się tu pet shop numer #897  Wkrótce ma poznać Cody'ego - feralnego #1360. Tu pojawia się problem, albowiem nasz główny bohater mieszka samotnie w lesie i jest czystym uosobieniem demoralizacji. Czy figurka może być uosobieniem? Czy zostaną przyjaciółmi? Czy Cody wróci na łono społeczeństwa? Dodać jakąś dramatyczną przeszłość i powstałby prosty film! Doszłyśmy do sedna sprawy. Do tej pory zadziwia mnie, co wtedy stworzyłam. Postać, której atrybutami mogłabym rzec są butelka wina, popcorn i kość. Trochę psychopatyczny, z kryminalną przeszłością. Był chaosem, mieszkał w chaosie. W jego pokoju z bałaganu gdzieś wyłaniał się tylko telewizor, na którego ekranie stale wyświetlał się piesek zjeżdżający na tęczy oraz jego ulubione różowe łóżeczko. Czytał crime magazine, a jego miłością była broń palna. Żyć nie umierać.

Powstawały też odcinki świąteczne. Z okazji świąt Bożego Narodzenia robiłyśmy prezenty swoim figurkom i organizowałyśmy swego rodzaju wigilię. Były też zabawy z halloween, kiedy przyozdabiałyśmy nasz światek, zapalałyśmy tylko lampkę i bawiłyśmy się przy świetle globusowego księżyca. Dobrze wspominam ten zakątek czasu, jednak robiłam wtedy niewiele zdjęć, a już na pewno nie relacjonowałam swoich zabaw.



____________________________________________________________________________________________


Żeby zrozumieć genezę charakteru tej postaci i czynniki, które na niego wpłynęły, musiałam sięgnąć pamięcią daleko, przynajmniej 6 lat wstecz. O czym już wspomniałam, podstawą była postać z serialu Littlest Pet Shop. Do tego dołączyli się, po pierwsze, Daltonowie z serii komiksów o Lucky Luke'u. Kiedy koleżanka pierwszy raz pokazała mi serial, mojej uwagi nie przyciągnął niesamowity kowboj-badass, a jego najwięksi wrogowie. Trochę jak gang Olsena, ale ten pojawi się w moim życiu dopiero rok później. Wyżej zdjęcie ze szkicownika poświęconego, jak można się domyśleć, właśnie im. Filmy cytowałyśmy z pamięci. Mamy zbrodnie i broń palną. Do tej mieszanki z całą pewnością mogę dodać White Fang'a, a jeśli ktoś zna moshi monsters, może kojarzy, że była to jedna z figurek możliwa do wylosowania z saszetkach. Całkiem je lubiłam i zebrałam nawet sporo, niestety nigdy nie trafiłam na tego jedynego. Na obrazku, zaczerpnięty do zabawy habitat i ulubiony przysmak. Do tego dodać moją własną, ówczesną, ex-energię oraz radość życia i mamy Codyego.
____________________________________________________________________________________________


Dionizos


 Znalazłam zdjęcie wigilijnych prezentów z 2013!
Estetyka prosi mnie o usunięcie tego zdjęcia.




wywiad z przyjaciółką
wybaczcie jej błędy ortograficzne, proszę





Całość śmierdzi mi dramatem w stylu Drugiej szansy. Benicio, dlaczego tam zagrałeś? Jak widać, zwykłe dziecięce zabawy. Próbowałam je trochę udramatyzować. Dajcie znać co sądzicie o Codym, pozdrawiam was serdecznie, Hipis.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam twój styl pisania 😍
    Mam również tego corgiego, ma na imię Andy i (wbrew pozorom) jest dziewczynką.
    Cody ma naprawdę interesujący charakter. Podoba mi się to, że mieszkał na "odludziu".
    Mówiąc szczerze nie mogłam doczekać się tej notki ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię dramatycznych charakterów z patologiczną przeszłością, pociągiem do narkomanii, alkoholu, albo wychowywanych w takim środowisku. Chyba za wiele widziałam tego typu historii na LPS Tubie. Sama raczej bym takiej postaci nie stworzyła. Po prostu nie moje klimaty. Za to bardzo wciągnął mnie twój post. Świetnie opowiedziana geneza. Można się dowiedzieć nie tylko o samej postaci, ale i okolicznościach, w jakich się zrodziła. To naprawdę ciekawy sposób na opowiedzenie o figurce. :) Cóż mogę więcej powiedzieć. #1360 jest piękny. Sama uwielbiam kształt corgich, mam właśnie #897, który, co ciekawe, był gratisem do dwupaku z cziłałami (już nie będę się męczyć ze sprawdzaniem czy dobrze napisałam). O tak, gratisowe singles to było coś. Teraz już nie ma takich promocji.

    OdpowiedzUsuń