poniedziałek, 11 listopada 2019

Czwarte urodziny

Miałam wstawić brokatowy wieniec z pet shopów, ale wydał mi się zbyt blady. Zresztą już widzę tę miniaturkę z pierwszym zdjęciem i urywkiem świecących figurek. Nie, nie, nie. Byłby jednak adekwatny do okazji, bo właśnie dzisiaj mija czwarty rok od założenia Studia Parapet. Świętujemy. Nie przygotowałam żadnej patetycznej przemowy i właściwie jeszcze nie mam pojęcia jak skończy się ten post, ale skoro zdecydowałam się opisać to wielkie wydarzenie, musi mną kierować jakieś przywiązanie. A tak, bardzo lubię robić i dzielić się z wami zdjęciami, czasem coś napisać. Hah, przypomniało mi się. W pierwszym poście zapowiadałam jak to niedługo opowiem o mojej ukochanej figurce. "I na deser mój ulubiony model, o którym na pewno niedługo napiszę - welsh corgi pemroke. Nadałam mu imię Cody" Tadah, czekał na to prawie cztery lata. Zagadałam się, nie o to chodzi. Chciałam powiedzieć, że tak bardzo porównywałam go do jakichś "drugich szans", a w sumie przypomina mi Deana Moriarty'ego z "On the road" Jack'a Kerouac'a. Nie? Znowu mówię coś z dupy.



Szmat czasu. Woah, pierwszy wpis wrzuciłam zaczynając gimnazjum, a za rok matura. Studio Parapet to taki mały prywatny zakątek internetu, o którym oprócz was wie doprawdy wąskie grono osób. Ciężko nawet nazwać to gronem, bo jeśli nie liczyć najbliższej rodziny, o istnieniu bloga została tylko poinformowana moja przyjaciółka i były kolega, z którym nie mam kontaktu od dwóch lat. O samym zbieraniu figurek wie jeszcze tylko jedna osoba z klasy. Niech tak zostanie. Strona jest dostępna dla wszystkich, ale tak naprawdę zainteresowanemu ciężko byłoby ją odnaleźć.  Za to lubię blogi. Właściwie już całkowicie wyparte przez, nazwijmy to, szybsze i prostsze formy dzielenia się, dają możliwość bardziej szczerego, mniej ikonkowego kontaktu. Lajk za lajk, gdzieś tam wrzucone dwa serduszka. Co wrzucę na instagrama jakieś rysunki albo lalki, zaraz dowiadują się o tym wszyscy znajomi, bo nawet jako hipisegon123 wyświetlam się jako proponowany profil w promieniu stu mil.


Nie wiem jak powinien wyglądać urodzinowy post. Mam rzucić jakimiś statystykami? W tym roku pisanie wychodzi mi dosyć regularnie ~2 posty na miesiąc. To jest 116, a komentarzy jest równo 440. Uwielbiam dostawać komentarze. Każda forma odzewu mega motywuje do dalszego robienia zdjęć figurkom. Serio. Gdybym w 2017 nie dowiedziała się o blogach pet shopowych, a one o mnie pewnie już by mnie tu nie było. Przez ten czas nauczyłam się mniej więcej obsługiwać aparat. Pierwsze zdjęcia robiłam telefonem mamy, potem swoim Huawei P9, a w 2017 kupiłam lustrzankę. W lipcu tego roku kupiłam nowy obiektyw. 

Samo robienie zdjęć wygląda tak, że wyjmuję kosz z figurkami, dosyć losowo wybieram figurki, bo najczęściej okazuje się, że zabieram ze sobą najmniej adekwatne do miejsca, do którego się wybieram. Tym miejscem w większości przypadków jest to wieś, bo większość weekendów spędzam u dziadków. Pakuję figurki do małej kosmetyczki, najczęściej jeszcze zabezpieczam je papierem toaletowym, albo innym skrawkiem materiału i ruszam w drogę. Mam do dyspozycji, pola, lasy, łąki. Najczęściej ograniczam się do dróg polnych, sama nie przestąpię progu lasu. Coraz częściej wybór pada na dosyć przypadkowe miejsca. Raz wystarczyły mi zgniłe jabłka. Co więcej mogę powiedzieć o robieniu zdjęć... Aparat, moi towarzysze podróży, a przy okazji ja, wracamy z nich, w zależności od pory roku, w błocie bądź pyle. Pamiętacie Accipera. Trzecie i szóste zdjęcie miało sporo podejść. I kurzu. Chyba nie chcę wiedzieć co teraz myślą o mnie sąsiedzi. Wiecie, to taka odcięta od reszty świata wioska na wzgórzu. Pięć gospodarstw i nic dookoła. Klęcząca na drodze dziewczyna rzucająca garściami kurzu o ziemię  przez pół godziny musiała być niecodziennym widokiem. Nie wspominając nawet o jednej wielkiej kałuży imitującej rwącą rzekę. Latałam ze słoikami z wodą i zatrudniałam siostrę do wylewania ich zawartości na trawnik.



Aby tradycji stało się zadość, nadszedł czas na kolaż ze zdjęć zrobionych na przestrzeni 4 lat.



Mogę sobie pozwolić nawet na ten wieniec.

~hipis

5 komentarzy:

  1. Jejku, cztery lata to kawał czasu :O
    Podziwiam determinację i pomysłowość przy fotografowaniu, to by wyjaśniało co robisz, że Twoje zdjęcia są tak dobre *.*
    Nostalgicznie się zrobiło... Mam nadzieję, że przynajmniej drugie tyle (albo i trzecie, i czwarte) przed tym blogiem!
    ~Trochę Wyrosłam

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje zdjęcia są najpiękniejsze i nic, ani nic tego nie zmieni. Ogólnie jest mi smutno, że bloga założyłam tak ,,późno?''. Trudno, zaraz rok. No może nie tak zaraz, nieważne xD Jaki jest ten obiektyw, jeżeli nie jest to tajemnicą? :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobają 🌺
      Co do zakładania bloga późno, też tak myślałam na początku 👅 Wszyscy się już znali od dawna, znali «legendarne» blogi, a ja nie miałam z tym światem zbyt dużo wspólnego. Nic straconego. Póki ludzie piszą, będą powstawać nowe blogi. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ile czasu będą chcieli pisać i czytać o plastikowych zwierzakach, ale mam nadzieję, że jeszcze trochę to potrwa.
      Wiesz, z tym obiektywem podsunęłaś mi pomysł na posta. Przygotuję o tym notkę na następny weekend 😌

      Usuń
    2. Dobra zapomniałam o tym poście, obiektyw 50mm!

      Usuń