sobota, 7 grudnia 2019

Of all of the evils of this town


  Den forsvundne fuldmægtig       


Żeby zburzyć narrację, którą sama zdążyłam sobie narzucić tym aksamitnym cytatem i niewątpliwie nawołującym do refleksji gifem domowej roboty, opowiem wam jak z uśmiechem na ustach wydałam fortunę na winyle, książki oraz, co najważniejsze, osiem figurek.


Hans Scherfig wśród letnich ziół, wspomnienia Richarda E. Grant'a i Stonesi.

Czego chcieć więcej? Ano ewentualnie można zmaterializować stare marzenie i nabyć płytę Elevatorsów, o której dyskutowałam ze starymi rockmenami. Do samych Stonesów wcale nie miało dojść. W moim życiu nie miało się tamtego dnia też pojawić pięć nowych figurek. Pojechałam kupić Witowskiego z chemii i jakoś to poleciało. a zbioru nie otworzyłam przez cały weekend. Wszystko sprowadza się do pozbawionej kontekstu i chronologii relacji moich listopadowych wydatków... Jakie to ma właściwie znaczenie.

Zatem. Drugie zdjęcie, które widzicie wyżej, przedstawia książkę. Nie byle jaką, bo na tle ziół zbieranych przeze mnie latem. Pierwsze dwa bukieciki są z Lubelszczyzny, ale ostatni to rósł już przy drodze na Słowacji. Mój ukochany 19 i 20 lipca. Pozostaje jednak pytanie, jak zacząć czytać książki duńskiego komunisty. Na początek, proponuję wam zacząć oglądać najpopularniejsze filmy z Ovem Sprogøe. Następnie z wielką determinacją szukać kolejnych, a kiedy po czterech latach uda wam się skompletować radcę Amsteda i przetłumaczone napisy szukać więcej, aż trafcie do źródła, Hansa Scherfiga. W pewnych momentach wydaje się krytykować sędziego Ellerstrom'a na siłę, ale zdecydowana większość jego ironicznych uwag na temat społeczeństwa jest trafiona w dziesiątkę. Wszystkie jego najważniejsze książki można wciąż kupić w języku polskim. Wszystkie oprócz tej, na której mi najbardziej zależy, czyli Den forsvundne fuldmægtig. Generalnie ,,Pastor Norregaard-Olsen spieszy się na czele, zostawiwszy cygaro na jednej z biblijnych popielniczek, a Mogensen zauważa, że pastor wetknął swój niedopałek akurat w samo oko Pana Jezusa."
Po prostu nie mogłam się oprzeć żadnej z tych książek. Uwielbiam Micka, uwielbiam oglądać Richarda E. Grant'a. Tylko tyle. Dodatkowym impulsem była również cena. Obie kosztowały po dziesięć złotych. Co innego petshopy. Kiedy przychodzi co do czego, okazuje się, że wcale nie jestem takim skąpcem, za jakiego się uważam.


W przeciągu tygodnia kupiłam osiem. Osiem figurek. Kupę nowych modeli. Do tej pory w identycznym kształcie miałam tylko longhaira Babunię Bi (bez związku). Naprawdę. Nowy bernardyn #1940, kociak #1035, żyrafa #902, maltańczyk #79, dalmatyńczyk #44, collie #237 i chomik #45.


Nie wiedziałam jak i gdzie zrobić zdjęcie. Rzuciłam je na parapet, w sumie.. W sumie nie wiem. Ok nieważne. Zrobiłam wcześniej za mocną obróbkę, teraz może być. Jakież te słoiki po dżemie są tumblerowe. I ta pepsi z lidla. Robią robotę. Wróćmy do figurek. Co mogę wam o nich powiedzieć. Podobają mi się. Lubię sobie na nie patrzeć. Cieszę się, że do kolekcji dołączyło sporo starych. Nawet nie wiecie jak cieszyłam się bernardynem, a raczej Konradem i małym kotkiem, kiedy kupiłam je razem z żyrafą dwa tygodnie temu. Dopiero tydzień później zdobyłam tę piątkę. I mamy nienawistną ósemkę. Są takie zadbane. Jakby nikt się nimi nigdy nie bawił. Z jednej strony wyglądają jakby przeleżały kilkanaście lat w pudełku - pyszczki i łapki nie są w ogóle zniszczone. Z drugiej jednak ciężko było je doczyścić, wiecie, z takiego brudu jak jako dziecko bawisz się kilka lat, a potem rozumiesz, że nadszedł czas na kąpiel. Więcej zdjęć postaram się zrobić wkrótce. Żółć mojego pokoju wieczorem nie pobudza we mnie kreatywności. Brak śniegu też.


Dobranocka,
Hipis

6 komentarzy:

  1. Piękne rzeczy <3
    To grupowe zdjęcie z LPS jest przepiękne

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet jak robisz zdjęcie od niechcenia, to i tak jest cudowne... Jak...
    Pięknie wyglądają tak grupką. Ale chyba nigdy nie przekonam się do tego colliego z otwartym pyszczkiem. Jest zdecydowanie za wesoły.
    Na przypruszenie starczym brudem polecam magiczną gąbkę. U mnie nic lepiej nie zadziałało. Ale ostrożnie, bo i farbę potrafi zczyścić. :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję ocieplić jego wizerunek! Dwa lata temu kupiłam sobie tę spanielkę z naprasowanymi oczami i też starałam się ją ucywilizować. Co z tego wyszło nie wiem. Wiem za to, że ten pyszczek jest tak mocno nienaturalny, że aż strach.
      Chyba mydło radę (chociaż ten kot dosłownie się kleił). Jakbyś dała mi cokolwiek z oznaczeniem "ostrożnie", zepsułabym naprawdę czymkolwiek by to nie było. Ostatnio - pasta do zębów przeciw żółknięciu plastiku. Efekt? Świecąca Pullip Megurine Luka :D
      te zdjęcia są tak identyczne, że już mi głupio :I

      Usuń
    2. Dobra, szczęśliwy collie przynajmniej jakoś się prezentuje na zdjęciach. Ale tej spanieli to nikt nie uratuje. Wyjątkowo paskudny pet shop. Ale poszperam u Ciebie w takim razie i zobaczę. Ocenię okiem (nie)eksperta. XD
      A to ciekawe, ja stosowałam pastę na pomazane długopisem LPS. Co prawda po kilku tygodniach efekt był zadowalający, ale masło sprawuje się tysiąc razy lepiej. I ono mi właśnie rozjaśniło trochę miejsca wokół długopisu. Więc może spróbuj tego? Ale najlepiej z tyłu głowy na małym kawałku, a nie od razu na żywioł. xD Pullipowa luka jest urodziwą panną, szkoda, żeby skończyła jak fabrykowa Blythe. Nie cierpię tego błysku. xD Może jakiś odtłuszczacz? Alkohol? W najgorszym wypadku papier ścierny powyżej 2 tyś.

      Usuń
  3. Nie wiem czemu, ale strasznie podoba mi się ostatnie zdjęcia. ^o^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, bo tamtego dnia naprawdę miałam problem ze zrobieniem jakiegokolwiek. To sumie wyszło przypadkiem 👅 Miałam szukać jakiegoś fajnego miejsca, a rzucone na parapet okazały się nie być takie złe.

      Usuń