wtorek, 28 lipca 2020

Jak zrobić olej dziurawcowy

Zbierałam sobie wczoraj zioła na wsi i wróciłam z jakimiś trzydziestoma ugryzieniami komarów, ale co ważniejsze, także z całym koszykiem wierzbówki pod pachą. Kończy się na nią sezon i miałam prawdopodobnie ostatnią okazję na jej zdobycie w tym roku. Znam tylko jedno miejsce, w którym rośnie. Ciężko ją znaleźć, bo zdaje się być wybredna jeśli chodzi o zanieczyszczenie środowiska. Na szczęście moi dziadkowie mieszkają w takim zakamarku, że dzielą okolicę tylko z czterema innymi gospodarstwami, a wokół towarzyszą im tylko lasy, pola i Bóg wie gdzie prowadzące polne drogi.


Jednak, tak jak wskazuje tytuł, dziś zajmiemy się dziurawcem. Mega pospolita roślina, o nie małej ilości zastosowań. Na początek warto zaznaczyć, z jakimi efektami wiąże się jego stosowanie w zależności od postaci, w jakiej go przyjmujemy. Zwróćcie uwagę również na przeciwwskazania, które opiszę, bo skutki mogą być niezbyt przyjemne...

niedziela, 26 lipca 2020

Second hand story

Istnieją dwie możliwości. Albo hipis napisze długi tekst i nie wie jaki nadać tytuł, albo odwrotnie, napisze trzy-wyrazową nazwę i nie wydusi z siebie ani słowa więcej. a zdjęcia są zawsze. Dzisiaj mamy opcję numer dwa, więc spróbuję się rozgrzać. Na początek baardzo chcę wam podziękować za ilość wyświetleń w czerwcu. Dziewczyny, wyżej na podium był tylko lipiec 2017, najaktywniejszy czas blogosfery w ciągu mojego blogowania. Byłam w szoku ile razy dziennie odwiedzałyście studio i nie były to boty. Dzięki, dałyście mi mega motywację do dalszego wrzucania notek. Może wybaczycie mi ten wstęp bez fajerwerków, ale obiecuję, dzisiaj będą wybuchy, pościgi i mnóstwo pet shopów.


niedziela, 19 lipca 2020

Kilka farb

Od czterech miesięcy siedzę w tym samym miejscu. Wykonuję te same czynności. Wstaję rano, żebrzę o kawę od mojej siostry, zbieram się przez 3 godziny do zjedzenia śniadania i edytuję zdjęcia, które zrobiłam dzień wcześniej. Tytuł, opis, kategorie, tagi. W międzyczasie słucham ulubionego publicysty na youtube. Jak nie zapomnę, biorę leki, a potem znowu wychodzę i robię zdjęcia, a w sumie już ich nie robię, bo ilość przychodów od czerwca znacznie pozbawiła mnie zapału do jakiejkolwiek pracy. Zataczam kwarantannowe koło, bo tak jak w marcu, znowu jestem chora. i tak minął wieczór i poranek dnia sto trzydziestego drugiego.


Skoro nie mam żadnych wakacyjnych wojaży, którymi mogłabym się pochwalić, uznałam, że chętnie powspominam te ubiegłoroczne. Chciałam wtedy poświęcić im na blogu więcej miejsca, z jakiegoś powodu nie wyszło. Bez przedłużania, przysiądźmy nad ostatnim akapitem dnia mojego ukochanego Włóczykija.

środa, 1 lipca 2020

Niedzielne światło

Pomyślałam sobie, Hipisku, zostaw tego Quentina i obejrzyj w końcu coś nowego, naprawdę ci nie zaszkodzi. Zapewniłam sobie maraton, który zrył mi beret na resztę wieczoru. Praktycznie codziennie przeglądam na filmwebie jakie filmy zafunduje nam dziś telewizor. Natknęłam się po drodze na zakładkę na topie i tak moją uwagę przykuł plakat filmu o ciemnyiejszych zakątkach internetu. Normalnie w życiu bym się na taki seans nie skusiła. Generalnie trudno mi zasiąść do jakiegokolwiek filmu, a jeszcze odpalić z miejsca ma telefonie to karygodne, ale ostatnio zainteresowałam się tym tematem i naoglądałam się dokumentów na youtube (broń Boże nie wchodziłam). Zbyt moocno się nakręciłam (paradne), obejrzałam ten film, a potem myślałam, że zje jakiś haker wyskoczy i pożre mnie żywcem. Produkcja, jak się okazało myśląc na trzeźwo rano, wysokich lotów nie była.


ale tamtego wieczoru musiałam sobie jeszcze doprawić i zapuścić Trainspotting.  Kolejny szok, bo spodziewałam się, że będzie to następny film, w którym zakocham się od pierwszego wejrzenia. Tak się nie stało. Ja wiem, że Wielka Brytania, że podziały klasowe, ale ledwo wytrwałam do końca seansu z nudów, bo to przecież takie dekdenckie dać do zrozumienia, że ani nałóg, ani typowe życie nie dadzą ci prawdziwego szczęścia. Spóźnili się o 7 lat. W pewnym momencie przestałam się orientować, co się dzieje. Tu spada z sufitu dziecko, tu ledwo przeżywa odwyk, potem nagle normalnie pracuje, a zaraz przemyca ehh. To był dziwny wieczór. W każdym razie, jeśli chcecie coś życiowego z lat 90., to już lepiej obejrzeć Fight Club, a jeśli macie ochotę na tematykę nałogową, to polecam Patricka Melrose z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Ja idę obejrzeć Ricka i Mortiego albo inne muminki.

Pierwsze zdjęcie utonęło trochę w tej plątaninie słów, le chciałabym zwrócić na nie szczególną uwagę. Przyjrzyjcie się mu. Nie wiem do końca dlaczego, ale strasznie mnie ujmuje swoim spokojem. Jakby esencja wakacji. Ostre światło dzienne, jednak spowite leciutką chmurką i ta chłodna woda. Czy właśnie zachwycam się brudnym wiadrem stojącym pod kranem na moim podwórku? Nie jestem w stanie zaprzeczyć. Interpretację pozostawiam tobie. Możesz mnie też wziąć za czubka.